Świadomy menedżer zarządzający grupą kilku czy kilkunastu pracowników spędzi większość czasu na komunikacji z pracownikami. Będzie skupiony na wyłapywaniu sygnałów od ludzi, dzięki czemu efektywnie dostosuje środowisko ich pracy, aby ci mogli efektywnie realizować cele. Tak jest w pierwszej fazie budowy start-upu.
Ale z biegiem czasu w rosnącej firmie pojawiają się nowi menedżerowie i coraz więcej pracowników. Zarząd przestaje mieć zdolność do tego, aby na bieżąco odczytywać sygnały płynące z zespołów. O ile szefowie działów dobrze wykonują swoją pracę – ewentualne problemy są pod kontrolą. W większości organizacji tak pozytywny scenariusz jednak się nie realizuje.
To ludzie są najważniejsi
Skupieni na realizacji strategicznych celów, zatopieni w operacyjnej pracy często zapominamy, że największym aktywem każdej organizacji są… ludzie. To oni znają i kształtują procesy, mają kontakt z klientami, rozumieją niuanse, których nie widać z „dziesiątego piętra”.
Prawdziwym skarbem dla dyrektorów byłoby rozumienie tego, co dzieje się w zespołach, a właściwie w głowach poszczególnych osób. Wtedy decyzje będą zapadały celniej i szybciej. Rotacja przestanie być problemem, bo będzie jej można w porę zaradzić. Wzrosną bezpieczeństwo i stabilność firmy, a wyłapanie alarmujących sygnałów stanie się łatwiejsze.
Gorszą alternatywą jest zarządzanie w ciemnych okularach, bez...