Sztuczna inteligencja – podchodzisz do niej z entuzjazmem czy zachowawczo?
Przede wszystkim zdroworozsądkowo, ale przyznaję, że też z niemałym entuzjazmem. To prawdziwie fascynujące przeżycie móc obserwować proces zmiany wpływającej na tyle obszarów życia społecznego i gospodarczego. Kuszące jest potraktować to jak niespodziewany wybuch, ale wolę patrzeć na to jak na szybko rozwijający się proces. AI rozwija się na naszych oczach, ale to nie znaczy, że nie mieliśmy do czynienia z automatyzacją i optymalizacją pewnych rozwiązań już wcześniej. Przykładowo, w obsłudze klienta próbowano tego od jakiegoś czasu. Każdy z nas, w ciągu ostatnich lat, zamiast doświadczyć bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, odbywał wirtualne rozmowy z chatbotami czy wirtualnymi asystentami. Sam niejednokrotnie zetknąłem się ze ścianą, której nie byłem w stanie przebić, i finalnie byłem kierowany do ludzkiego konsultanta.
I nie piszę już o zamierzchłych czasach poprzedniej dekady, ale nawet ostatnich próbach zastosowania w tym obszarze wielkich modeli językowych typu ChatGPT. Nie jest to więc wciąż rozwiązanie idealne, ale coś z niebywałym potencjałem, osiągające widoczne gołym okiem skoki rozwojowe – i trzeba też przyznać – wyprzedzające człowieka w niektórych aspektach. Przykładowo, AI znajduje niebywale efektywne zastosowanie w analizie danych medycznych, wspieraniu diagnoz czy prognozowaniu wyników leczenia. Widzi więcej i jest w stanie wychwycić ognisko choroby, kiedy jest to jeszcze niemożliwe dla ludzkiego oka. Cenię sobie również sztuczną inteligencję w obszarze cyberbezpieczeństwa i jej skuteczność w identyfikacji oraz analizie zagrożeń. Doceniam możliwości optymalizacji procesów dotyczących łańcuchów dostaw, logistyki czy prognozowania popytu. Uważam jednak, że AI nie zastąpi człowieka na każdej płaszczyźnie.
A na jakiej nie?
Jestem przekonany, że AI nie zastąpi terapeuty, trenera personalnego czy nauczyciela języków obcych. W tym ostatnim przypadku należy podkreślić, że jednym z podstawowych elementów jest praktyka umiejętności mówienia i słuchania w kontekście autentycznych sytuacji komunikacyjnych. Nauczyciele mogą prowadzić rozmowy, symulować interakcje społeczne, w czasie rzeczywistym poprawiać błędy i dostarczać informację zwrotną, co z pewnością jest znacznie trudniejsze do osiągnięcia w ramach „wymiany zdań” z nawet najlepiej wytrenowaną sztuczną inteligencją. Ćwiczenia prowadzone z lektorem lepiej przygotowują nas do rozmów w realnym świecie (a przecież wciąż jeszcze w nim się poruszamy) i pomagają przełamać bariery językowe, bo odrywając się od komputera, wciąż mamy do czynienia z żywymi ludźmi. Przede wszystkim, zadaniem lektora jest dostosowanie sposobu nauczania do indywidualnych potrzeb studenta. To personalizacja wielopoziomowa: dostosowanie preferowanego profilu nauczania, odpowiedź na słabe i mocne strony ucznia, jego zainteresowania czy bieżące potrzeby zawodowe.
I AI nie jest w stanie tego z siebie „wygenerować”?
Uważam, że nie. Choć wciąż obserwujemy postęp w tym zakresie, AI nie przeskoczy pewnych ograniczeń. O ile coraz lepiej radzi sobie z rozumieniem kontekstu (choć wciąż wiele jest tu do zrobienia), o tyle w przypadku intencji czy po prostu ludzkich emocji to wciąż nieosiągalne. Paradoksalnie dotyczy to, moim zdaniem, również realnych potrzeb. Nauczanie to nie jest proces maszynowy, to nie taśma edukacyjna. I oczywiście, uczniowie nie są produktem, a przekazywanie wiedzy to nie łańcuch dostaw. Profesjonalny nauczyciel zauważa nawet subtelne sygnały znudzenia, zmęczenia lub niecałkowitego przyswojenia treści. Ma możliwość wyjść temu naprzeciw, zmienić danego dnia plan przeprowadzenia lekcji, dostosować formułę do bieżącej potrzeby, działać w oparciu o komunikaty werbalne i niewerbalne. Lektor jest „tu i teraz”. Dywersyfikacja metod nauczania pomaga w nauce języka w sposób bardziej angażujący. Przede wszystkim AI nie jest w stanie wygenerować relacji, tego czegoś nieuchwytnego, niedającego się zautomatyzować. To wciąż tylko, choć w wielu przypadkach aż, algorytm. Algorytm operuje na danych, jednak brakuje mu dynamiki i kreatywności, co zresztą potwierdzają badania na użytkownikach wirtualnych lektorów, których wbrew pozorom jest już całkiem sporo. W istotny sposób ogranicza to pole do interakcji. Lepiej to obrazując, doliny niesamowitości nie da się w prosty sposób zasypać.
Dolina niesamowitości, co to takiego?
Dla mnie dolina niesamowitości (ang. uncanny valley) jest synonimem współczesnego niepokoju związanego ze sztuczną inteligencją, a wzięło się z dziedziny animacji komputerowej, czyli CGI. To towarzyszące ci uczucie dyskomfortu, gdy patrzysz nawet na najlepiej zaprojektowaną animację komputerową przedstawiającą człowieka, czy niemal perfekcyjnie zaprogramowanego robota. To przekroczenie pewnej granicy, gdzie wygenerowane istnienia stają się aż nazbyt realistyczne, ale wciąż nie do końca doskonałe, nie wiesz, co ci w nich nie pasuje, ale wiesz, że nie są prawdziwe. To zderzenie naszego ewolucyjnie i biologicznie przygotowanego do rozpoznawania żywych wzorców mózgu z próbą sztucznego ich odtworzenia. To efekt otarcia się o doskonałość, który jednak ma pewne zniekształcenie, doprowadzające nas do poznawczego dysonansu. To AI-człowiek, któremu wciąż brakuje tego ludzkiego pierwiastka.
Stawiasz więc tezę, że ludzki pierwiastek jest kluczowy?
Tak, zarówno w życiu, jak i w nauce języków obcych. Wciąż jest wiele aspektów naszego życia, gdzie ważne są interakcja, nawiązywanie relacji, emocje. Zadaniem nauczyciela jest odpowiednie zarządzanie tymi potrzebami, wsparcie, motywowanie. Nie osiągnie tego bezosobowy system przetwarzania i generowania danych. Nauka języka jest wymagająca, angażująca, mogą pojawiać się trudności, niezrozumienie poszczególnych aspektów. Przełóżmy to na prozę życia – czy gdy stawiamy czoła wyzwaniom lub problemom, to próbujemy je rozwiązać za pomocą ChatGPT, czy po wsparcie udajemy się do kogoś bliskiego, zaufanego, a nawet eksperta z „ludzką twarzą”? Wierzę, że w nauce ważniejsza jest inteligencja emocjonalna niż sztuczna. Oczywiście, AI może być świetnym narzędziem do dostarczania treści, reguł lub po prostu informacji, ale nie potrafi rozwijać umiejętności drugiej strony w takim samym stopniu, jak ludzie.
Jak więc rysuje się przyszłość nauki języków?
To, co najważniejsze – AI nie zastąpi w pełni nauczyciela języków obcych. Sztuczna inteligencja jest niezwykle elastycznym narzędziem, ale wciąż pozostaje tylko narzędziem, które może efektywnie wspomagać, ale nie jest i długo nie będzie zamiennikiem indywidualnych lekcji prowadzonych przez nauczyciela. To też swego rodzaju efekt świeżości. Rozmowy generowane przez sztuczną inteligencję dość szybko się zużywają i finalnie nie stanowią atrakcyjnej i interaktywnej formy przyswajania wiedzy. To coś, co dzisiejsi AI-lektorzy dzielą z e-learningiem, który w mojej opinii jest prawdziwie zagrożony tą inwazją na jego terytorium. Wyzwanie w dopasowaniu poziomu językowego i form nauczania przystępnych oraz interesujących dla klienta, będzie pozostawało w gestii nauczycieli.
Multilango.com to platforma oferująca benefity pracownicze w postaci praktycznie nielimitowanego dostępu do nauki języków obcych online, jeden na jeden z lektorem, w trybie dopasowanym do indywidualnych potrzeb każdego pracownika, w ramach jednej opłaty subskrypcyjnej.
www.multilango.com